niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 2.

Rose doszła do sali matematycznej. Chociaż lubiła matematykę i nie uczyła się jej, ciągle przysypiała na lekcjach.
Weszła do sali, przeszła obok tablicy i skierowała się między rzędy ławek. Usiadła w swojej pojedynczej ławce pod oknem. Oparła głowę na lewej ręce i spojrzała na dziedziniec.
Zauważyła Grace, która miała tam rozgrzewkę przed bieganiem. Związała swoje włosy w wysoki kucyk. Nawet wtedy wyglądała ślicznie.
Rosemary miała lekkie kompleksy z powodu swojego wyglądu. Miała ponad 170 centymetrów, gdy Grace tylko 162. W porównaniu do jej bladej cery, Rose miała brzoskwiniową skórę. To komponowało się z jej brązowymi włosami i niebieskimi oczami.
Ponownie wyrwano ją z przemyślenia, gdy nauczyciel wszedł do klasy i dość głośno zamknął drzwi.
Profesor zaczął liczyć osoby w klasie, gdy ktoś wszedł do sali.
-O! Jak dobrze. Akurat zdążyłeś. Brakowało mi jednej osoby. A teraz usiąć.
Koło tablicy i biurka nauczyciela przeszedł Charlie Darrow. Rose na jego widok zrobiła skwaszoną minę. Nie zbyt za nim przepadała. Nie trawiła takich osób jak on. Bogaci, którzy myśleli, że mogą wszystko i że wszystko im się należy.
Charlie rozejrzał się po klasie, szukając wolnego miejsca. Gdy znalazł to obok Rose, podszedł tam i bez słowa usiadł.
Wtedy Rose położyła ręce na blacie ławki i przyłożyła do nich głowę. Spojrzała na niego i zaczęła mu się bliżej przyglądać. Miał umięśnione ramiona. Ogólnie był dobrze zbudowany. Miał kremową cerę i brązowe włosy. Chwilę musiała się przypatrzeć by zauważyć, że ma bardzo błękitne oczy.
-No to jak mamy komplet to zacznijmy lekcję. - przerwał chwilową ciszę nauczyciel. - Tak na przypomnienie przed testem mała kartkóweczka z Algebry. Niech każdy przygotuje sobie przyrządy. Za chwilę jedna osoba rozda kartki. 
Rose wyjęła z piórnika długopis i ołówek.
Charlie zaczął szukać w torbie swojego długopisu. Wtedy przypomniał sobie, że zabrała mu go Pam przy lunchu. W myślach już obmyślał jakie jej zrobi wyrzuty i gdzie w ramach przeprosin pójdą na kawę.
-Ej. - szturchnął Rose. - Masz pożyczyć długopis ? Swój gdzieś zapodziałem...
Rose otworzyła prawe oko. Wciąż trzymała głowę na przedramionach. Chwyciła prawą ręką długopis i zatrzymała ją kilka centymetrów od jego dłoni.
-Oddasz ? - spytała podejrzliwie.
Charlie przez chwilę wpatrywał się w nią lekko zszokowany, ale po chwili uśmiechnął się.
-Jasne. Zaraz po lekcji.
Rose uniosła głowę by bliżej mu się przyjrzeć. Charlie trochę zaskoczony, że ktoś mu się tak przygląda, zrobił dziwną minę.
-Um... Czy coś... -zaczął, ale Rose mu przerwała.
Wskazała na swój policzek.
-Masz tu coś.
-Ah. Tu ? - zaczął pocierać kawałkiem koszulki swój policzek.
-Nie, bardziej tu po lewej. -wskazała jeszcze raz
-Czyli tu ?
-Nie. Daj rękę. - wyciągnęła swoją dłoń i chwyciła jego.
Wtedy spojrzała w jego oczy. On robił to już od dłuższego czasu. Wpatrzony w jej oczy, uśmiechnął się. Rose lekko zarumieniła się.
-Tu. -powiedziała gdy nakierowała jego dłoń na brudne miejsce.
Puściła jego rękę. Charlie przetarł wskazane miejsce.
-Już ? - spytał.
-Nie.
Rose zaśmiała się pod nosem.
-Oh. Czekaj...
Wyciągnęła swoją dłoń i dotknęła jego policzka. Poczuła lekki zarost. Charlie ciągle na nią spoglądał. Położył swoją dłoń na jej. Rose lekko się zarumieniła.
Skierowała swój wzrok z jego policzka, coraz wyżej, aż do oczu.
-No, koniec już tych amorów. - przerwał profesor.
Rose szybko wzięła swoją rękę.
-Możecie to dokończyć po lekcjach. Na przykład w kozie.
Rose wywróciła oczami i przeklęła w myślach Charliego i profesora. Nie miała ochoty spędzać kolejnego popołudnia w szkole.
Spojrzała na Charliego.
-Ale profesorze... - chciał się bronić.
-Koniec dyskusji ! - zakończył stanowczo nauczyciel.
Świetnie, pomyślała Rose. Nie dość, że musiała być w kozie, to jeszcze Charlie też.
Wtedy pomyślała dlaczego, tak bardzo podobał się Grace. To przez te oczy. Błękitne, które zwracają uwagę. To dlatego zapomniała, że go nie lubi.
-A teraz zaczynamy pisać. - powiedział nauczyciel i wskazał ucznia, który miał rozdać kartki.
Rose wzięła swój drugi długopis i zaczęła rozwiązywać zadania.
Szybko skończyła i odłożyła kartkę na brzeg ławki. Miała nadzieję na coś trudniejszego.
Charlie kilka razy spoglądał do jej rozwiązań. Rose jakoś nie przejęła się tym.
Oparła swoją głowę o lewą rękę i spojrzała przez okno. Grace i jej grupy już tam nie było. Popatrzała dalej, na niewielki skwerek. Drzewa zrzucały liście na jeszcze nieco zieloną trawę. Wiatr, który nie był zaskoczeniem o tej porze roku rozrzucał pożółkłe liście.
Rose była bardzo zaabsorbowana tym jak wiatr tańczy wokół liści, wprawiając je w ruch.
Po kilku minutach, nauczyciel zarządził koniec czasu. Ktoś zebrał kartki i po chwili profesor zaczął prowadzić lekcję.
Gdy zadzwonił dzwonek, dopiero się ocknęła. Pakowała swoje rzeczy to torby, gdy zauważyła karteczkę obok długopisu, który pożyczył od niej Charlie. Na jej wierzchu widniał napis:
" Od C.D "
Wzięła ją w dłoń i spojrzała na miejsce obok. Już go tam nie było.
Otworzyła starannie zagiętą kartkę. Było tam tylko jedno zdanie:
"W lazurze jej oczu bezdennym,
utonąłem,
jak głaz,
w fale ciśnięty"
Rose była zszokowana tym liścikiem. Szybko zagięła kartkę, wzdłuż linii, w tej samej kolejności jak je odgięła. Otworzyła czerwony notes i schowała kartkę za zakładką.
Spakowała zeszyt i zamknęła torbę. Założyła ją na prawe ramię. Podeszła do nauczyciela i wzięła od niego kartkę rozmiarów czeku, z wypisanym jej nazwiskiem, datą i numerem sali, w której będzie się odbyła kara.
Szybko wyszła z sali i poszła wzdłuż korytarza, w stronę jej szafki.

piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział 1.

Jesień, 1975. Londyn.

-I co ja założę ? -westchnęła Rosemary.
-Rose... - wspomniała Grace. - Jest jeszcze miesiąc...
-Tak wiem ale...
Rosemary położyła głowę na rękach, które przylgnęły do stołu w szkolnej stołówce. Jeszcze raz westchnęła ze zrezygnowaniem.
Bal maskowy odbywał się co roku w listopadzie. Na razie był październik i było jeszcze dużo czasu, lecz Rose już zastanawiała się co założy.
W tym roku zaczynał się jej pierwszy rok w Liceum Richmond. Było to jedno ze starszych szkół w Londynie. Znajdowało się w pobliżu wielkiego parku, który zaczął zmieniać wystrój z zielonego na lekko pomarańczowy dywan z liści.
-Rose. Rose. Rose !
Rosemary wyrwana z zamyślenia przez Kate, szybko podniosła głowę, gdy jej przyjaciółka coraz głośniej wymawiała jej imię, przy okazjonalnym lekkim uderzeniem w głowę.
-Co jest...
Kathleen wskazała palcem na wejście do stołówki.
-Patrz.
Rose odwróciła się. Przez tłum, który rozstępował się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, spostrzegła dość znajomą i popularną twarz.
- Charlie Darrow... - powiedziała cicho pod nosem, po czym prychnęła ze złością i powróciła do poprzedniej pozycji.
-Jaki on przystojny... - westchnęła Grace.
Gdy Charlie i jego znajomi z nim na czele przeszli i napięcie opadło, wszyscy powrócili do swoich spraw i rozmów.
-Grace. -pstryknęła palcami przed jej twarzą Kate. - Przypominam, że masz Joe.
-Wiem, ale to nie znaczy, że nie mogę popatrzeć.
Grace była z Joe od jakiegoś czasu. Tworzyli niesamowitą parę. Obydwoje byli duszami artystycznymi. Ona - wspaniała malarka. Tworzyła przepiękne obrazy. On - muzyk. Jak grał na swojej gitarze wszyscy, którzy słuchali jego gry, byli wpatrzenie w niego jak w obrazek.
Grace była drobną blondynką o niebieskich oczach, a on czarnookim brunetem.
-O! O wilku mowa. - powiedziała i poszła w stronę nadchodzącego Joe. Pocałowali się na powitanie.
Potem chwytając się za ręce, usiedli razem przy stoliku.
Grace zaczęła jeść, a Joe podkradał jej lunch.
Rose tylko lekko odchyliła głowę i otworzyła prawe oko, po czym je zamknęła.
-Jak ja was nienawidzę. - powiedziała niby do siebie, ale na tyle głośno by usłyszeli.
-Jeszcze sobie kogoś znajdziesz. Szybciej niż myślisz. - odpowiedziała na dogryzanie Rose.
Rose po chwili znowu spojrzała na nich, a gdy patrząca na nią Grace to zobaczyła, pocałowała Joe.
-Fuuuuj... - powiedziała i szybko schowała głowę.
Wszyscy przy stoliku się zaśmiali.
Po chwili zabrzmiał dzwonek oznaczający koniec przerwy na lunch.
-Zobaczymy się później - powiedziała Kate gdy wstała.
Rose lekko ociągając się zrobiła to samo.
-Jasne - westchnęła.
Chwyciła torbę i założyła ją na ramię. Ziewnęła, przeciągnęła się i poszła w stronę wyjścia.
Grace pożegnała się z Joe i poszli w różne kierunki do dwóch różnych wyjść.

Powitanie ♡

Hejoooo. jestem Maru-chan i od dziś zacznie tu blogować ^^
Od jakiegoś czasu się do tego zbieram i proszę: Oto mój własny blog :3
Chociaż z j.polskiego jestem i lewa i ledwo udało mi się wyciągnąć ocenę na 4 to mam nadzieję, że wam się spodoba :3
Za wszelakie błędy z góry przepraszam ><
No to... Zostaję tylko ja i nie zmierzone zasoby mojej wyobraźni... Więc długo to nie potrwa ><
A teraz pozdowionka i za niedługo wstawię mojego pierwszego posta ^^
Mary