niedziela, 2 marca 2014

Rozdział 10.

-Mówiłam Ci, żebyś mnie tak nie nazywał. Jestem Rosemary. Rose jeszcze przejdzie. -Powiedziała lekko się złoszcząc.
Frank zaśmiał się.
-Nazywam Cię tak od zawsze. -Zauważył.
-A ja od zawsze mówię Ci żebyś przestał...
Spojrzał na nią od góry do dołu.
-Nie mów że tak masz zamiar ratować świat? -Zapytał ironicznie.
Rose spojrzała na swój ubiór. Potem spojrzała na niego i ponownie na siebie.
-Przynajmniej jak przypadkiem poleje się krew nie będzie mi szkoda ciuchów od Vicciego.
Uśmiechnęła się uznając, że wygrała.
-Wiesz gdzie jest Charlie? -Spytał zanim winda ruszyła.
Rose wcisnęła przycisk z 6.
-Na 6 piętrze. Idź w prawo a potem w lewo. Tam będzie w 3 pokoju po lewej.
-Nie idziesz ze mną? -Zapytał podejrzliwie.
-Nie. Powiedziano mi się, że działający automat do kawy jest na 4 piętrze. - Odpowiedziała tak jakby właśnie mówiła jaka jest pogoda, wciskając jednocześnie przycisk z 4.
-Skąd wiesz gdzie jest Charlie?
-Spytałam przy okazji. Chciałam tam iść po dawce kofeiny.
Winda stanęła na 4 piętrze i Rose wyszła.
-Do zobaczenia później Frank! -Powiedziała na odchodne gdy drzwi zamykały się.
Skierowała się w stronę, która wskazała jej wcześniej pielęgniarka.
Przechadzała się chwile, aż w końcu trafiła do pokoju pielęgniarek na tym piętrze. Podeszła tam ponownie schylając się nieco.
-Dzień dobry. Szukam nastolatka po wypadku. Charlie Darrow. Powiedziano mi, że jest gdzieś tutaj.
Pielęgniarka odwróciła wzrok od papierów, spojrzała na nią chwilę, poprawiła okulary i zaczęła szukać jakiegoś świstka.
Rose zaczęła rozglądać się wokół siebie. Widziała jasnoniebieskie ściany korytarza z białym sufitem i gumolitem na podłodze.
Widziała małe, kolorowe rączki odbite na ścianach. Dodawało to życia korytarzowi.
-Wzdłuż korytarza, trzecie drzwi na prawo. -Kobieta pokazała palcem jeden z kilku korytarzy.
Rose spojrzała zaskoczona na pielęgniarkę. Ta uśmiechnęła się na moment i wróciła do przeglądania papierów.
-Dziękuje bardzo. -Powiedziała po chwili i odeszła, idąc w stronę wskazanego kierunku.

Rose stanęła przed drzwiami z numer 5. Wzięła głęboki oddech. Słyszała bardzo ciche równomierne pikanie maszyn i od czasu do czasu jeden nieco głośniejszy dźwięk.
Wypuściła powietrze z ust i chwyciła klamkę. Nacisnęła na nią i pchnęła drzwi. Przymknęła oczy, chroniąc się przed dużym promieniem światła.
Weszła do pomieszczenia i zamknęła drzwi. Powoli przyzwyczajała się do światła ale wciąż trzymając dłoń przy twarzy, szła niepewnie w stronę jakiejś postaci.
Zbliżając się coraz bliżej coraz mocniej zamykała oczy. W końcu gdy nic nie widziała, ostrożnie stawiając kroki. Zatrzymała ją przeszkoda.
Otworzyła oczy. Łóżko. Charlie. Chłopak patrzył w okno.
Gdy jego łóżko lekko poruszyło się, spojrzał w jej stronę.
-Charlie... -Szepnęła do niego, dotykając prawą dłonią jego twarzy.
Zaczęły jej lecieć łzy.
-Charlie ja tak bardzo cię przepraszam. -Kontynuowała, biorąc w lewą dłoń jego prawą, podpiętą do różnych maszyn, które ona z siebie wcześniej wyrwała. -Ja nie chciałam... To była moja wina. To przeze mnie ty jesteś teraz tu... Tak bardzo cię przepraszam... Charlie...
Chłopak spojrzał na nią zdezorientowany.
-Kto to jest Charlie? Kim ty jesteś?
Rose spojrzała na niego błagalnie ze łzami w oczach.
-To ja Rose. Musisz mnie poznać. Rosemary. Byliśmy w parku, przedtem w kozie. Mamy robić razem projekt. Pamiętasz? Musisz pamiętać. Charlie nie rób mi tego.
Charlie patrzył na nią. Patrzył jak coraz bardzie płacze. Jak coraz bardziej błaga.
A on nie pamiętał jej.
Ostatnie co pamiętałam to jazda na małym, trójkołowym rowerku przez polną drogę.
Był na spacerze z rodzicami. W pewnym momencie przyspieszył, uciekając od nich. Pochłonięci rozmową zauważyli to dopiero po chwili. Gonili go, śmiejąc się, a on próbował uciec. Wjechał na kamień, tylne kółeczko zablokowało się i Charlie przeleciał przez kierownicę. Samego upadku już nie pamięta.
A teraz leżał na szpitalnym łóżku, podpięty do kilku maszyn. Patrzył pustym wzrokiem tak do niego podobnym... Patrzył na Rose.
Jak błagała go. Starał sobie przypomnieć ją. Coś. Cokolwiek.
Ale bez skutku.

środa, 22 stycznia 2014

Rozdział 9.

Zaczęło mocniej padać. Rose nie mogła rozpoznać twarzy osoby, która przyniosła jej płaszcz. Za tą postacią ujrzała błysk. Potem nastąpił grzmot.
Rose kucnęła ze strachu. Ręce założyła na głowę. Lekko spanikowała. Tajemnicza postać podeszła do niej, dotknęła jej włosów, minęła ją i odeszła. Rose podniosła głowę i chciała pobiec za tą osobą ale znowu zagrzmiało i skuliła się jeszcze bardziej pod drzewem.
Nie był to jeden z najlepszych pomysłów.
Nie wiedziała ile tak przesiedziała. Deszcz ciągle padał, obijając się o nią. A ona ciągle tam była. Nie zwracała uwagi na ludzi obok.
Liczyło się tylko to aby burza się skończyła.
W oddali zaczęła słyszeć swoje imię. Uniosła głowę i wypatrywała osoby. Przez strugi deszczu widziała zarys osoby biegnącej w jej stronę.
Ciągle wykrzykiwała jej imię, które stawało się coraz głośniejsze i wyraźne. Poznała jego głos.
-Charlie... - Szepnęła
Nie wiedziała czemu ucieszyła się na jego widok. Powoli wstała, ocierając się o drzewo.
Zrobiła krok w jego kierunku. Był coraz bliżej.
Kiedy w końcu do niej dobiegł. Wyciągnął ręce i objął ją mocno.
Rose popłakała się. Wtuliła się w jego pierś. Tego właśnie potrzebowała. Kogoś kto jej pomoże. Kogoś kto ją uratuję. Kogoś... kogo pokocha...
-Skąd wiedziałeś ? - Spytała po chwili.
-Pamiętam jak mówiłaś, że nienawidzisz burzy, jak na zastępstwie z nauczycielką fizyki, rozmawialiśmy o wyładowywaniach elektrycznych.
-Ale skąd wiedziałeś, że tu jestem ?
-Widziałem z piętra jak wbiegłaś do parku. Potem zdałem się na instynkt.
Rose mocniej go przytuliła a on przeczesał jej mokre włosy.
-Po prostu chciałem Cię znaleźć.

Odwrócił się by ostatni raz zobaczyć Rose. Widział jak wstała, a po chwili obok niej był Charlie. Uśmiechnął się. Wszystko szło tak jak została zaplanowane. Odwrócił się, spojrzał przed siebie, a potem zniknął.

* * *

Charlie postanowił odprowadzić Rose. Zaczęli rozmawiać o wszystkim. Od ulubionych rzeczy po gust muzyczny.
On wolał ostre potrawy, a one słodkie. On wolał Rock, ona Jazz.
-Od rozmowy o jedzeniu zgłodniałem... Chciałabyś coś do jedzenia ?
Rose zastanowiła się chwilę.
-Może być hot-dog. O! Facet jest na drugiej stronie ulicy. - Zerwała się z miejsca i ruszyła w stronę budki z hot-dogami, ciągnąć za rękę Charliego. - Chodź !
-Nie, czekaj! - Próbował odciągnąć Rose, ale już znalazła się przy krawężniku. - Auta!!! -Krzyknął.
Rose odwróciła się. Poczuła jak Charlie odciąga ją w drugą stronę przez co sam znalazł się na jej miejscu.
-Nie!!!
Charlie stał na środku ulicy. Zza zakrętu wyjechał samochód osobowy. Mężczyzna nie spodziewał się, że jakiś nastolatek nagle znajdzie się na drodze. W ostatniej chwili próbował hamować ale i tak to nic nie dało.
Auto uderzyło Charliego. Przez impet uderzenia odleciał kilka metrów w przód.
Rose patrzała na ten wypadek. Dłońmi zasłoniła twarz. Z przerażenia kucnęła.
Z daleka tylko słyszała krzyk kobiety, by ktoś zadzwonił po pogotowie, a chwilę później syreny pogotowia.

* * *

Rose odzyskała przytomność po kilku godzinach. Zemdlała pod wpływem szoku i uderzyła głową o chodnik. Nie otworzyła oczu. Słyszała ciche pikanie jakieś maszyny.
Zastanawiała się czemu tak potwornie boli ją głowa. Próbowała ułożyć sobie w głowie ostanie wydarzenia.
Zaczęła wyliczać w myślach.
Matematyka, równania, funkcja liniowa, y=ax+b, y=ax^2.
Sztuka, Hamlet, Szekspir.
Lunch, Kate, Joe, Grace, Frank.
Ogólnoobywatelskie, projekt.
Koza, książka, okno, Charlie...
Charlie!
Gwałtownie otworzyła oczy i poderwała się z miejsca. Zatrzymały ją kilka kabli i potworny ból w rękach. Wenflon i coś jeszcze. Maszyna zaczęła pikać z większą częstotliwością. 
Zaczęła wyrywać z siebie kable i małe rurki.
Wstała, czując przewiew na plecach. Odwróciła się i zobaczyła, że koszula którą ma na sobie, ma z tyłu wielką dziurę.
Rozejrzała się po pokoju i znalazła coś leżącego na łóżku wśród świeżej pościeli w identycznym kolorze. Wzięła to do ręki i okazało się tym samym fartuchem co ma na sobie. 
Założyła sobie to na tył i wyszła boso z sali.

Na korytarzu było dziwnie spokojnie. Kilku ludzi siedziało na krzesłach i rozmawiało. Pielęgniarki od czasu do czasu przechodziły z pokoju do pokoju. 
Nikt się nie przejmował osobą w dwóch fartuchach i z bosymi stopami.
Przeszła kawałek, ostrożnie stąpając i rozglądając się na boki... Po chwili przyspieszyła aż w końcu zaczęła biec, kurczowo trzymając fartuch, żeby przypadkiem nie pokazał za dużo.
Skręciła w jakiś korytarz i dobiegła do końca. Znalazła się w kolejnym koło wind.
Windy, pomyślała. Jak windy to i recepcja musi być...
Rozglądała się na boki. Skręciła w lewo i za szklanymi drzwiami zobaczyła pokój pielęgniarek. Podbiegła tam.
Gdy znalazła się przed długą ladą, schyliła się nieco by nie było widać fartuchów.
-Ymm. Przepraszam.. -Zaczęła niepewnie.
Jedna z pielęgniarek dyżurujących spostrzegła ją i podeszła do niej.
Rose palcami chwyciła ladę by nie stracić równowagi.
-Słucham słońce. -Powiedziała, uśmiechając się miło.
-Chciałam się spytać o nastolatka. Charlie Darrow. Wypadek. Gdzie go znajdę?
Pielęgniarka zamyśliła się. Zamknęła oczy intensywnie myśląc. 
-Jenny! -Krzyknęła. - Gdzie jest ten chłopak z wypadku?
Kolejna pielęgniarka wyłoniła głowę zza drzwi.
-A nie jest na intensywnej na 5? -Odpowiedziała pytaniem druga pielęgniarka.
Pierwsza zwróciła się ku niej.
-Znajdziesz go na 4 piętrze, w pokoju numer 5. Tam dowiesz się więcej.
Rose chciała zapytać jak tam dojść, ale gdy otworzyła usta, pielęgniarka uprzedziła ją odpowiedzią.
-Z wind druga w lewo do pokoju pielęgniarek.
Rose uśmiechnęła się.
-Dziękuje pani bardzo! -Krzyknęła odbiegając od lady.
Pielęgniarka chciała zwrócić jej uwagę, ale odpuściła sobie.
Wie ile może znaczyć dla kogoś osoba... Uśmiechnęła się pod nosem i odwróciła się do innych pielęgniarek, zaczynając nowy temat.

Rose dobiegła do wind i w ostatniej chwili wbiegła do jednej tuż przed zamknięciem drzwi.
Odetchnęła z ulgą, zamykając oczy, ciągle trzymając fartuch. 
Zgięła się w pół i wyprostowała się. Otworzyła oczy i zobaczyła Franka w windzie.
Uśmiechnęła się nieśmiało.
-Cześć Mary. -Powiedział starając się powstrzymać od śmiechu.