Rose i Kate weszły do klasy kilka minut przed dzwonkiem. Klasa nauczycielki Brown zawsze była otwarta. Nie było tam nic co można byłoby ukraść.
W klasie znajdowały się stare i całkowicie popisane, pojedyncze ławki, kilka starych regałów na których znajdowały się grube książki, pod którymi półki chciały się złamać i szafa zamknięta na wielką kłódkę.
Ściany były niebieskie, ale sala była malowana tak dawno, że farba nieco pożółkniała i zaczynała w niektórych miejscach odchodzić.
Nad podwójną tablicą wisiały różne pomoce naukowe. Między innymi Piramida Zdrowego Odżywiania.
W klasie było kilka osób. Dwie dziewczyny siedziały na parapecie, a naprzeciw nich dwóch chłopców, którzy siedzieli na ławkach. Rozmawiali o listopadowym balu i chłopcy zaprosili dziewczyny. Od razu się zgodziły.
Rose od razu popatrzała na towarzyszkę, bo ona i Grace miały już pary na bal. Przynajmniej Kate miała bardzo duże szanse na zaproszenia ze strony Franka. Chociaż mógł już to zrobić.
-Kate... - Zaczęła.
-Tak ?
-Frank zaprosił Cię już na bal ? - Spytała prosto z mostu.
Kate, która piła sok pomarańczowy momentalnie wypluła wszystko co miała w buzi.
-Że co ? Jak mogłaś zadać takie pytanie ? - Spytała lekko zdenerwowana.
-No o co Ci chodzi ? Myślałam, że Cię zaprosił, bo przez większość osób jesteście uważani za parę.
-Jeszcze nie. - Kate trochę posmutniała. - Ale dzisiaj idziemy po szkole na kawę ! - Uśmiechnęła się.
-Szczęściara... Ja po szkole jestem w kozie... Zgadnij z kim ?
-Hm... No nie wiem. Z kim ? Z kim ? - Dopytywała się Kate i przeskakiwała z nogi na nogę.
-Charlie Darrow.
-Rose ! To ty jesteś szczęściarą ! Najładniejszy chłopak ze szkoły będzie z tobą, być może sam na sam, w jednej klasie.
-Na pewno... Matka powiedziała, że jeszcze raz wyląduje na dywaniku u Dyrektora, to mnie chyba zabiję...
Rose miała bardzo wymagającą rodzicielkę. Dbała o jej wygląd i maniery, których nie pokazywała w szkole, ale tylko w domu, by jej mama była z niej choć odrobinę dumna. Lecz zawsze miała wrażenie, że nie jest tą jej wymarzoną córką.
-Ale ty idziesz tylko do kozy. - Przerwała jej przemyślenia. - Możesz jej powiedzieć, że wyciągnęłam Cię do kawiarni, żebyś mi wytłumaczyła fizykę.
-W sumie to nie taki zły pomysł. Pierwszy raz masz jakiś plan. Jestem z Ciebie dumna, kobietko !
-Ej... - Kate udała obrażoną. - Na pewno nie pierwszy raz.
Rose uśmiechnęła się i objęła ją ramieniem.
-Tak czy siak jestem z Ciebie dumna.
Rose z Kate siadły obok siebie w trzecim poziomym rzędzie. Gdy usiadły porozmawiały chwile, zadzwonił dzwonek. Wtedy wszedł Charlie z Pam.
Kate szturchnęła Rose.
-Ej, patrz. Twój kochanek przyszedł.
Rose popatrzała po klasie ze zrezygnowaniem. Wtedy zobaczyła Charlie'go.
-No świetnie. Ale co on tu robi. Wcześniej go tu nie było. - Szepnęła do Kate.
-Ja też nie wiem. Ale ostatnio kilkunastu osobom zmienił się plan. Może jemu też.
-Chyba masz rację. - Westchnęła ze zrezygnowaniem Rose. - Ale jak mi znowu narobi kłopotów to mu skopię ten tyłek.
-Bardzo seksowny tyłek... - Uśmiechnęła się Kate ze zgryźliwej uwagi.
-Frank też ma. - Powiedziała stanowczo Rose.
-Ale nie aż tak.
Kate przygryzła wargi.
Wtedy weszła pani Brown. Najprawdopodobniej była już przed pięćdziesiątką. Miała lekko posiwiałe włosy i zmarszczki na twarzy. Ubrana była w białą, bawełnianą koszulę, którą miała wciśniętą w plisowane spodnie.
-No dobrze wszyscy. Zaczynamy lekcję. - Zaczęła ze spokojem. - Kilka dni temu dowiedziałam się od dyrektora, że każdy nauczyciel musi zrobić z jedną swoją grupą projekt. Ale, że wszystkie moje grupy są takie sobie, losowo wybrałam waszą.
Na słowo "projekt" wszyscy obecni w klasie wydali z siebie jednoznaczny ryk, który miałą oznaczać, że nie za bardzo im się to podoba.
-Chociaż chyba za niedługo będę tego żałować. - Powiedziała niby do siebie ale tak głośno aby wszyscy usłyszeli.
Teraz uczniowie zaczęli między sobą szeptać.
-Tak, więc. Jednym z projektów, który mnie zaciekawił był stworzony z myślą o pierwszoklasistach. W tym projekcie ja dobieram wam w pary, które muszą zrobić prezentację o swoim partnerze. Macie na to 3 tygodnie. Potem co lekcję będzie się prezentować kolejna para.
W tym momencie wszyscy w klasie zaczęli rozmawiać o tym projekcie. Nie którzy jeszcze jęczeli, że takie sposób zajęć jest do bani.
-No dobrze już. - Pani Brown zaczęła stukać długopisem o biurko. - Więc wybierając pary, zacznę od pierwszej osoby w dzienniku i dobierać ją będę z kimś losowym i potem tak kolejne osoby.
Nikt nie wiedział z kim zostanie dobrany do pary. Kate miała nadzieje, że zostanie wybrana z Rose i będą razem.
-Zaczynając od początku... - Pani Brown zaczęła szukać w swoim notesie zakładki z obecną grupą. - Adams. - Wyczytała pierwsze nazwisko. - Będzie z... Russell. Bale z Scottfield. Costner z Williams. Darrow... - Na chwilę przystopowała. - Będzie z...
Pam Morrison zacisnęła palce. Bardzo chciała być z Charliem.
-Z Rogers.
Rosemary podniosła głowę, która położyła na ławce chwilę po tym, gdy pani Brown weszła do sali.
Spojrzała na Kate pytającym wzrokiem.
-Umm... Wiesz. Będziesz robiła ten projekt z Charliem...
-Żartujesz, prawda ? - Spytała dosyć głośno.
-Niestety nie. - Powiedziała Pam z tyłu klasy.
-Tak. No to przejdźmy dalej. - Zakończyła to małe zamieszanie pani Brown.
-Elliott...
Kathleen podniosła wyżej głowę gdy usłyszała swoje nazwisko.
-Będzie z Tarver.
Spojrzała do tyłu i zaczęła się rozglądać. Zauważyła swoją koleżankę ze szkoły podstawowej. Ucieszyła się bo nie musiała być z kimś kogo nie lubiła. Pomachała do niej i uśmiechnęła się szeroko.
-Masz szczęście. Przyznaj to w końcu. - Powiedziała Rose.
-No może trochę...
Pani Brown doszła do litery "G".
-Greenwell będzie z... Morrison.
Pam zakryła twarz w dłoniach. Mogła być z każdym. Tylko nie z nim.
Nauczycielka dalej łączyła osoby w pary. Gdy skończyła, zaczęła ponownie tłumaczyć, ale teraz dokładniej zasady projektu.
-Musicie jak najwięcej dowiedzieć się o swoim partnerze. Może to być ulubiony kolor, rodzeństwo czy nawet imię psa. Na następnej lekcji przedstawię jedną prezentację na której będziecie mogli się wzorować. Na dziś dziękuję i życzę miłego dnia.
Po tych słowach zadzwonił dzwonek.
Pani Brown za długo pracowała w tej szkole aby nie wiedzieć jak skończyć lekcję by ostatnie jej zdanie było chwilę przed dzwonkiem.
Rose pakowała swoje rzeczy. Kate stała przed wejściem bo zdążyła się spakować i nie chciała być dłużej w tej zapyziałej klasie.
Obok niej przeszła Pam lekko szturchając ją ramieniem. Jakoś się tym nie przejęła.
Za nią szedł Charlie.
-Do zobaczenia po szkole. - Powiedział do niej gdy znalazł się obok.
Rose spojrzała w górę. Zauważyła Charliego przy tablicy, który pomachał do niej. Rose tylko podniosła rękę do góry i lekko poruszyła dłonią.
Potem Charlie znikł za drzwiami.
Rose spakowała resztę rzeczy i wybiegła z sali za Kate.
niedziela, 24 lutego 2013
środa, 13 lutego 2013
Rozdział 4.
Rose znalazła się przy szafce. Trochę dyszała bo przeszła tylko kawałek korytarza. Resztę przebiegła. Wyciągnęła ręce. Zaczęła przekręcać pokrętło. Nieco trzęsły się jej ręce. Nie wiedziała czy z nerwów czy przez to że przebiegła ponad pół szkoły.
Uderzyła w szafkę gdy po raz kolejny nie udało jej się otworzyć. Wyprostowała ręce i dłonie oparła o szafki. Odetchnęła głęboko dla uspokojenia.
Powoli chwyciła pokrętło i zaczęła je spokojnie przekręcać. Chwytając za uchwyt szybko otworzyła drzwiczki i spojrzała na ich wewnętrzną stronę. Było tam średniej wielkości lusterko. W odbiciu miała bardzo zaczerwienione policzki. Próbowała sobie wytłumaczyć że ma je przez to, że biegała. Oparła się o szafki i osunęła się na nich powoli kucając.
Zastanawiała się jak mogła tak się ponieść emocjom. I to przez kogoś takiego jak Charlie.
Chwyciła torbę i po chwili grzebania w niej wyjęła czerwony notes. Otworzyła go na samym końcu i wyjęła z niego liścik. Powoli go odgięła.
Nawet nie zauważyła że obok niej znalazła się Kate.
-Czyżby to liścik miłosny, który wrzucił do szafki cichy wielbiciel ? - powiedziała i wyrwała jej kartkę.
-Kate ! - Powiedziała prawie przez zaciśnięte zęby Rose. - Oddawaj to !
-W lazurze jej oczu, bezdenny... - Nie dokończyła Kate. - Ej ! Nie skończyłam..
-Ja nie przeglądam twoich rzeczy !
-No cóż... - Zamyśliła się Kate. - W sumie racja...
Rose zgięła kartkę i wrzuciła ją między przypadkowe strony w notesie.
-A od kogo to ? - Spytała i zrobiła słodkie oczy.
-Co ?
-Ten liścik Rose. Od kogo dostałaś ?
-Od nikogo !
-To skąd to masz ? - Brnęła dalej Kate.
-A jak tam twoje sprawy z Frankiem ? - Zmieniła temat.
-Skąd wiesz ?
-Nie tylko ja wiem. - Uśmiechnęła się, zadowolona ze zmiany tematu Rose.
Kate chwilę się zastanawiała. Czyżby Frank się wygadał swojej paczce i ktoś rozpuścił plotkę.
-Kto jeszcze ? - Spytała.
-Chyba każdy. - Powiedziała Rose i wskazała na przechodzące obok dwie dziewczyny.
-Powodzenia. - Szepnęła jedna z nich.
Druga zaś ułożyła dłonie w serce. Potem obydwie zachichotały.
Rose zaśmiała się cicho pod nosem z chwilowej bezradności przyjaciółki. W międzyczasie schowała notes do torby.
-No chodź. - wyrwała Kate z zamyśleń. - Jeszcze Ci się ten móżdżek przegrzeje. Mamy razem Zajęcia Ogólnoobywatelskie.
-Już ? O nie... - Kate zrobiła smutną minę. - Nie lubię tej lekcji... Po co to w ogóle komuś ?
Rose zaśmiała się.
-No dobra nie marudź. Chodźmy już. Za chwilę dzwonek.
* * *
Pam stała przed lustrem w łazience. Poprawiała swoje długie blond włosy. Przeczesała je dłońmi. W końcu zdecydowała się na wysokie upięcie włosów w kucyk.
Z torebki wyjęła błyszczyk. Odkręciła go i posmarowała nim usta. Poprawiła swoją różową bluzkę i wyszła z toalety.
Naprzeciwko czekał na nią Charlie. Na jej widok uśmiechnął się.
-Skąd widziałeś że tu jestem ? - spytała Pam.
Na powitanie pocałowała go a ręce zarzuciła mu na szyję.
-Przed chwilą stała tu Meg.
Charlie położył dłonie na jej biodrach, a ona przeczesała dłońmi, jego włosy. Ponownie się pocałowali.
-Wiesz, że nie miałem długopisu i mogłem oblać kartkówkę, bo nie miałem czym pisać ? - Spytał.
-Naprawdę ?
-Tak. Musisz mi to jakoś wynagrodzić, wiesz ?
-Kawiarnia u Bob'a ?
-Jasne. - Uśmiechnął się zadowolony z sytuacji.
Wiedział, że to zaproponuje. Co kilka dni szli do tej kawiarni, nie tylko dlatego, że tam zaczęli ze sobą być. Miał sentyment do niej, bo tam działy się ważne rzeczy w jego życiu. Między innymi to, że dosyć często był tam ze swoimi rodzicami.
Charlie chwycił ją za rękę.
-Co teraz masz ? - Spytał.
-Ostatnio zmienili mi plan i z tego co pamiętam to Zajęcia Ogólnoobywatelskie.
-Ja też to mam. - Uśmiechnął się.
Uderzyła w szafkę gdy po raz kolejny nie udało jej się otworzyć. Wyprostowała ręce i dłonie oparła o szafki. Odetchnęła głęboko dla uspokojenia.
Powoli chwyciła pokrętło i zaczęła je spokojnie przekręcać. Chwytając za uchwyt szybko otworzyła drzwiczki i spojrzała na ich wewnętrzną stronę. Było tam średniej wielkości lusterko. W odbiciu miała bardzo zaczerwienione policzki. Próbowała sobie wytłumaczyć że ma je przez to, że biegała. Oparła się o szafki i osunęła się na nich powoli kucając.
Zastanawiała się jak mogła tak się ponieść emocjom. I to przez kogoś takiego jak Charlie.
Chwyciła torbę i po chwili grzebania w niej wyjęła czerwony notes. Otworzyła go na samym końcu i wyjęła z niego liścik. Powoli go odgięła.
Nawet nie zauważyła że obok niej znalazła się Kate.
-Czyżby to liścik miłosny, który wrzucił do szafki cichy wielbiciel ? - powiedziała i wyrwała jej kartkę.
-Kate ! - Powiedziała prawie przez zaciśnięte zęby Rose. - Oddawaj to !
-W lazurze jej oczu, bezdenny... - Nie dokończyła Kate. - Ej ! Nie skończyłam..
-Ja nie przeglądam twoich rzeczy !
-No cóż... - Zamyśliła się Kate. - W sumie racja...
Rose zgięła kartkę i wrzuciła ją między przypadkowe strony w notesie.
-A od kogo to ? - Spytała i zrobiła słodkie oczy.
-Co ?
-Ten liścik Rose. Od kogo dostałaś ?
-Od nikogo !
-To skąd to masz ? - Brnęła dalej Kate.
-A jak tam twoje sprawy z Frankiem ? - Zmieniła temat.
-Skąd wiesz ?
-Nie tylko ja wiem. - Uśmiechnęła się, zadowolona ze zmiany tematu Rose.
Kate chwilę się zastanawiała. Czyżby Frank się wygadał swojej paczce i ktoś rozpuścił plotkę.
-Kto jeszcze ? - Spytała.
-Chyba każdy. - Powiedziała Rose i wskazała na przechodzące obok dwie dziewczyny.
-Powodzenia. - Szepnęła jedna z nich.
Druga zaś ułożyła dłonie w serce. Potem obydwie zachichotały.
Rose zaśmiała się cicho pod nosem z chwilowej bezradności przyjaciółki. W międzyczasie schowała notes do torby.
-No chodź. - wyrwała Kate z zamyśleń. - Jeszcze Ci się ten móżdżek przegrzeje. Mamy razem Zajęcia Ogólnoobywatelskie.
-Już ? O nie... - Kate zrobiła smutną minę. - Nie lubię tej lekcji... Po co to w ogóle komuś ?
Rose zaśmiała się.
-No dobra nie marudź. Chodźmy już. Za chwilę dzwonek.
* * *
Z torebki wyjęła błyszczyk. Odkręciła go i posmarowała nim usta. Poprawiła swoją różową bluzkę i wyszła z toalety.
Naprzeciwko czekał na nią Charlie. Na jej widok uśmiechnął się.
-Skąd widziałeś że tu jestem ? - spytała Pam.
Na powitanie pocałowała go a ręce zarzuciła mu na szyję.
-Przed chwilą stała tu Meg.
Charlie położył dłonie na jej biodrach, a ona przeczesała dłońmi, jego włosy. Ponownie się pocałowali.
-Wiesz, że nie miałem długopisu i mogłem oblać kartkówkę, bo nie miałem czym pisać ? - Spytał.
-Naprawdę ?
-Tak. Musisz mi to jakoś wynagrodzić, wiesz ?
-Kawiarnia u Bob'a ?
-Jasne. - Uśmiechnął się zadowolony z sytuacji.
Wiedział, że to zaproponuje. Co kilka dni szli do tej kawiarni, nie tylko dlatego, że tam zaczęli ze sobą być. Miał sentyment do niej, bo tam działy się ważne rzeczy w jego życiu. Między innymi to, że dosyć często był tam ze swoimi rodzicami.
Charlie chwycił ją za rękę.
-Co teraz masz ? - Spytał.
-Ostatnio zmienili mi plan i z tego co pamiętam to Zajęcia Ogólnoobywatelskie.
-Ja też to mam. - Uśmiechnął się.
-To chodźmy. - Pocałowała go w policzek i pociągnęła go wgłąb korytarza.
sobota, 2 lutego 2013
Rozdział 3.
Kathleen zaraz po dzwonku weszła do sali biologicznej. Usiadła przy jednym z dalszych stanowisk. Chwilę po niej wszedł Frank. Wysoki blondyn o zielonych oczach, który był przyjacielem Charliego. Przeszedł obok biurka nauczyciela i dosiadł się do Kate.
Uśmiechnął się do niej porozumiewawczo a Kate odwzajemniła uśmiech.
Obydwoje gdy się spotkali przypadli sobie do gustu. Frank po raz pierwszy zainteresował się nią kiedy profesor wypisywał na kartce karną pracę domową i karę dla Kate. Gdy nauczyciel go zobaczył, zrobił złowrogą minę i dał wypełnione kartki Kate i zaczął wypisywać kolejne dla Franka. Zaczął mu też robić wyrzuty, że ciągle się spóźnia. Frank spojrzał w stronę klasy i zauważył, że Kate patrzy się w jego stronę. Uśmiechnął się do niej a wtedy profesor zaczął mówić o złej młodzieży i braku szacunku dla starszych.
Frank gdy otrzymał kartki, poszedł w głąb sali.
Zauważył wolne miejsce obok Kate. Uśmiechnął się do niej ponownie i wtedy ona po raz pierwszy odwzajemniła uśmiech.
Teraz Frank podał do niej karteczkę. Kate starannie i jak najciszej mogła, zaczęła ją odginać. Zobaczyła na niej karykaturę nauczyciela.
Miał bardzo dużą głowę i bardzo zaakcentowany fakt, że jest łysy.
Kate zachichotała pod nosem. Profesor odwrócił się od tablicy i popatrzył w ich stronę. To miało być ostrzeżenie.
Dorysowała mu przepaskę na oko i wąsy.
Namalowała też charakterystyczne gwiazdki przy łysinie, które miały oznaczać odbijanie się słońca.
Podrzuciła kartkę Frankowi, który cicho się zaśmiał.
Profesor ponownie się odwrócił w ich stronę.
Frank dorysował rząd zębów. Na tyle kartki dopisał zaproszenie na wspólne wyjście na kawę. Podrzucił karteczkę do Kate. Ta otworzyła ją i zaraz po przeczytaniu krótkiej wiadomości uśmiechnęła się.
-Oczywiście. -dodała szeptem.
Profesor po raz kolejny odwrócił się.
-Jeszcze jedno słowo a zostaniecie po lekcjach. - powiedział stanowczo nauczyciel.
Kate wzięła kartkę i napisała na niej krótkie:
Frank widząc jej odpowiedź na kartkę momentalnie spojrzał w jej stronę.
Uśmiechała się uroczo do niego. Nie mógł odwrócić od niej wzorku. Gdy w końcu to zrobił napisał:
-Kiedykolwiek zechcesz. - szepnęła mu na ucho i lekko musnęła go wargami w policzek.
Grace czekała przed swoją szafką. Przerwa przed chwilą się zaczęła, ale była już nieco zniecierpliwiona.
Po chwili przybiegł Joe. Trochę dyszał, bo spieszył by być jak najszybciej przy Grace.
-Dużo się spóźniłem ? - spytał.
Grace spojrzała na zegarek.
-Chwilę. - odpowiedziała i uśmiechnęła się do niego.
-Czy możesz mi wybaczyć ?
-No nie wiem... - zaczęła udawać że się nad tym zastanawia. - Sam coś wymyśl panie Termington.
Joe uklęknął na kolana.
- Czy ty, Grace Sparks, wybaczysz mi, moją ogromną winę, jaką było moje spóźnienie się na spotkanie z Tobą ? - zapytał z ogromną powagą
-Masz jakieś argumenty potwierdzające Twoją prawdomówność panie Joe Termington ?
-Ależ oczywiście panno Sparks. Moją wierność i miłość ponad wszystko
-Dobrze. Wstań panie Termington. Ogłaszam wszem i wobec, że wybaczam Ci.
Joe wstał i stanął naprzeciwko niej. Przedramiona oparł o szafkę by być na równo z jej wzrostem.
-Dziękuje panno Sparks. - powiedział czule i pocałował ją w czoło.
-Możesz mi mówić panno Termington.
Grace uśmiechnęła się do niego. Joe zrobił to samo i pocałował ją. Grace ujęła jego twarz w dłonie. Po chwili Joe wyprostował i wziął Grace za ręce wciąż stojąc naprzeciwko niej.
-Więc panno Termington gdzie się wybieramy ? - spytał
-Panie Termington. - powiedziała z wyrachowywaniem Grace. - Prowadź.
Joe wypuścił jej prawą dłoń.
-Więc chodźmy na zewnątrz panno Termington.
Idąc, trzymając się za ręce, Grace z Joe skierowali się na zewnątrz.
Poszli w stronę małego skwerku. Znaleźli wolną ławkę i razem usiedli.
Joe zaczął opowiadać jak pani Knights - nauczycielce chemii - pomyliły się fiolki z cieczami i powstały wówczas roztwór wybuchł. Przez niezbyt duży pęd powietrza miała przekomiczną fryzurę, gdy wszystkie włosy, jak na żelu, były skierowane w tył.
Wszyscy obecni w klasie śmiali się i prawie pospadali z krzeseł. Pani Knights, próbując utrzymać swoją dumę w kawałku dała im pracę domową na dwie kartki.
Grace zaś opowiedziała jak na zajęciach z panem Broomerem, który był trenerem w ich szkole i uczył na zajęciach wychowania fizycznego, biegali i nauczyciel poganiając pozostałych, odwrócił się i potknął o coś.
Stracił równowagę i upadł prosto w wielką kałużę, która została po deszczu który padał zaledwie parę dni wcześniej. Cały ubłocony i wściekły, kazał biegać uczniom kolejne dwa okrążenia wokół ich szkoły.
Grace razem z Joe śmiali się. Po chwili zaczęło kropić. Joe wstał i podał rękę Grace.
Chwyciła ją i wstała. Ponownie chwytając się za rękę, zaczęli iść w stronę szkoły.
Uśmiechnął się do niej porozumiewawczo a Kate odwzajemniła uśmiech.
Obydwoje gdy się spotkali przypadli sobie do gustu. Frank po raz pierwszy zainteresował się nią kiedy profesor wypisywał na kartce karną pracę domową i karę dla Kate. Gdy nauczyciel go zobaczył, zrobił złowrogą minę i dał wypełnione kartki Kate i zaczął wypisywać kolejne dla Franka. Zaczął mu też robić wyrzuty, że ciągle się spóźnia. Frank spojrzał w stronę klasy i zauważył, że Kate patrzy się w jego stronę. Uśmiechnął się do niej a wtedy profesor zaczął mówić o złej młodzieży i braku szacunku dla starszych.
Frank gdy otrzymał kartki, poszedł w głąb sali.
Zauważył wolne miejsce obok Kate. Uśmiechnął się do niej ponownie i wtedy ona po raz pierwszy odwzajemniła uśmiech.
Teraz Frank podał do niej karteczkę. Kate starannie i jak najciszej mogła, zaczęła ją odginać. Zobaczyła na niej karykaturę nauczyciela.
Miał bardzo dużą głowę i bardzo zaakcentowany fakt, że jest łysy.
Kate zachichotała pod nosem. Profesor odwrócił się od tablicy i popatrzył w ich stronę. To miało być ostrzeżenie.
Dorysowała mu przepaskę na oko i wąsy.
Namalowała też charakterystyczne gwiazdki przy łysinie, które miały oznaczać odbijanie się słońca.
Podrzuciła kartkę Frankowi, który cicho się zaśmiał.
Profesor ponownie się odwrócił w ich stronę.
Frank dorysował rząd zębów. Na tyle kartki dopisał zaproszenie na wspólne wyjście na kawę. Podrzucił karteczkę do Kate. Ta otworzyła ją i zaraz po przeczytaniu krótkiej wiadomości uśmiechnęła się.
-Oczywiście. -dodała szeptem.
Profesor po raz kolejny odwrócił się.
-Jeszcze jedno słowo a zostaniecie po lekcjach. - powiedział stanowczo nauczyciel.
Kate wzięła kartkę i napisała na niej krótkie:
"Tak"Podała ją Frankowi.
Frank widząc jej odpowiedź na kartkę momentalnie spojrzał w jej stronę.
Uśmiechała się uroczo do niego. Nie mógł odwrócić od niej wzorku. Gdy w końcu to zrobił napisał:
"Kiedy ?"Kate przybliżyła się do niego, cicho przesuwając krzesło w jego stronę.
-Kiedykolwiek zechcesz. - szepnęła mu na ucho i lekko musnęła go wargami w policzek.
* * *
Grace czekała przed swoją szafką. Przerwa przed chwilą się zaczęła, ale była już nieco zniecierpliwiona.
Po chwili przybiegł Joe. Trochę dyszał, bo spieszył by być jak najszybciej przy Grace.
-Dużo się spóźniłem ? - spytał.
Grace spojrzała na zegarek.
-Chwilę. - odpowiedziała i uśmiechnęła się do niego.
-Czy możesz mi wybaczyć ?
-No nie wiem... - zaczęła udawać że się nad tym zastanawia. - Sam coś wymyśl panie Termington.
Joe uklęknął na kolana.
- Czy ty, Grace Sparks, wybaczysz mi, moją ogromną winę, jaką było moje spóźnienie się na spotkanie z Tobą ? - zapytał z ogromną powagą
-Masz jakieś argumenty potwierdzające Twoją prawdomówność panie Joe Termington ?
-Ależ oczywiście panno Sparks. Moją wierność i miłość ponad wszystko
-Dobrze. Wstań panie Termington. Ogłaszam wszem i wobec, że wybaczam Ci.
Joe wstał i stanął naprzeciwko niej. Przedramiona oparł o szafkę by być na równo z jej wzrostem.
-Dziękuje panno Sparks. - powiedział czule i pocałował ją w czoło.
-Możesz mi mówić panno Termington.
Grace uśmiechnęła się do niego. Joe zrobił to samo i pocałował ją. Grace ujęła jego twarz w dłonie. Po chwili Joe wyprostował i wziął Grace za ręce wciąż stojąc naprzeciwko niej.
-Więc panno Termington gdzie się wybieramy ? - spytał
-Panie Termington. - powiedziała z wyrachowywaniem Grace. - Prowadź.
Joe wypuścił jej prawą dłoń.
-Więc chodźmy na zewnątrz panno Termington.
Idąc, trzymając się za ręce, Grace z Joe skierowali się na zewnątrz.
Poszli w stronę małego skwerku. Znaleźli wolną ławkę i razem usiedli.
Joe zaczął opowiadać jak pani Knights - nauczycielce chemii - pomyliły się fiolki z cieczami i powstały wówczas roztwór wybuchł. Przez niezbyt duży pęd powietrza miała przekomiczną fryzurę, gdy wszystkie włosy, jak na żelu, były skierowane w tył.
Wszyscy obecni w klasie śmiali się i prawie pospadali z krzeseł. Pani Knights, próbując utrzymać swoją dumę w kawałku dała im pracę domową na dwie kartki.
Grace zaś opowiedziała jak na zajęciach z panem Broomerem, który był trenerem w ich szkole i uczył na zajęciach wychowania fizycznego, biegali i nauczyciel poganiając pozostałych, odwrócił się i potknął o coś.
Stracił równowagę i upadł prosto w wielką kałużę, która została po deszczu który padał zaledwie parę dni wcześniej. Cały ubłocony i wściekły, kazał biegać uczniom kolejne dwa okrążenia wokół ich szkoły.
Grace razem z Joe śmiali się. Po chwili zaczęło kropić. Joe wstał i podał rękę Grace.
Chwyciła ją i wstała. Ponownie chwytając się za rękę, zaczęli iść w stronę szkoły.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)